środa, 18 czerwca 2014

Czy cierpienie uszlachetnia?

Moje życie upływa pod znakiem bólu. Każdy krok przesuwa moją granicę wytrzymałości na cierpienie. Coraz mniej jestem w stanie przejść, coraz więcej jestem w stanie znieść.

Najgorsze chwile to te zaraz przed operacją. Gdy zamykasz oczy i zdajesz sobie sprawę, że najbliższe godziny nie zależą od Ciebie, lecz obcych ludzi. Zastanawiasz się, czy jeszcze zobaczysz Tatę, który reklamuje swoje ameliniowe wyroby, Mamę nadgryzającą truskawki, Siostrę psująca piekarniki i braci śpiewających 'mam mięśnie, jestem kulturystą'. Jesteś niebezpiecznie blisko granicy śmierci. Bliżej niż chwilę wcześniej. 




Przedziera się do Ciebie z oddali jakiś głos "teraz podajemy X", 10ml wstrzykiwane do Twojego wenflonu powoli miesza się z krwią. Obserwujesz kompletnie białą salę, słyszysz metalowe narzędzia obijające się o siebie. Obserwujesz anestezjologa szykującego kolejną fiolkę nieznanej Ci substancji. Odpływasz.

Budzi Cię przeraźliwy ból. Prosisz o kolejną dawkę znieczulaczy by przez chwile móc się zdrzemnąć zapominając o tym gdzie jesteś i co tutaj robisz. Widzisz opiekujących się Tobą rodziców, ale dociera do Ciebie 1/10 tego co mówią. Znowu zasypiasz. Mija doba zanim ogarniesz co jest grane. Albo brutalnie obudzi Cię alarm Twojej aparatury. Myślisz "umarłem? czy zaraz umrę?". Panika wzrasta gdy przerażona pielęgniarka podbiega do wyjącego sprzętu. I już myślisz, że po Tobie. Podają Ci coś dożylnie. Odpływasz.

Budzisz się znowu na tej samej sali pooperacyjnej. A więc żyjesz. Tylko ten cholerny ból, który nie znika nawet po podaniu morfiny. Po kilku kolejnych dniach w połowie nieświadomych przez leki przeciwbólowe wracasz do domu. 

Tylko jakoś ból nie znika. Boli Cię tak, że krzyczysz już sam na siebie. I obiecujesz sobie, że już nigdy przenigdy nie poddasz się operacji. Po 5 minutach kolejnych drgawek mięśni prosisz o przyniesienie piły mechanicznej gotowy do odrąbania sobie tej bolącej nogi. Po czym zmieniasz zdanie i tą piłą zarżniesz wszystkich dookoła. Nie, jednak siebie. Po czym znowu łykasz kolejne tabletki ale nie pomagają. Po 2 dniach wykręcania się z bólu dzwonisz do lekarza i słyszysz "zapalenie mięśni". No wyrok śmierci. Po kilku godzinach najgorszy ból przechodzi, pozostawia tylko uczucie rozpruwanej skóry. Uff! Ocalony. 

Mijają tygodnie, zdejmują Ci szwy. Boli. Płaczesz z bólu. Zrywasz się w nocy z przerażającego skurczu mięśni. Myślisz "po co ja żyję?!", nie odnajdujesz odpowiedzi. 
Po kilku następnych tygodniach jest już lepiej ale samotny Ty, przykuty do łóżka możesz liczyć tylko na siebie i swoje marudne towarzystwo.

Te wszystkie bardzo bardzo ciężkie chwile uświadamiają Ci Twoją siłę i Twoją słabość. Okropnie zawiedziony sobą wolisz umrzeć, niż znosić kolejne takie zabiegi i ich konsekwencje. Ale żyjesz.

Więc staraj się żyć tak, by ludzie obok Ciebie czerpali z Ciebie wzór i podziwiali hart ducha. Nawet jeżeli nic nie wiedzą i jeszcze większe nic rozumieją. Daj im szansę zrozumieć. Powiedz co czujesz. Albo napisz na blogu. Ale niech wiedzą jak wiele przejść jest za Tobą i zgorzknienie, które czasami przejawiasz jest z jakiegoś konkretnego powodu. I zaciskaj kciuki, by Twoje cierpienie nie szło na marne. Powodzenia!


Zatem czy cierpienie uszlachetnia? To zależy od rodzaju cierpienia oraz czasu jego trwania i charakteru, osobowości danej osoby.

Nagła choroba (np rak, komplikacje po wypadku powodujące inwalidztwo) rujnuje zdrowego dotąd człowieka ale jeżeli spotka się z pozytywnym odbiorem i wsparciem oraz zdrowym podejściem rodziny i znajomych to przewiduję, że choroba go wzmocni ale nie "skwasi" jego charakteru. Zupełnie inaczej będzie jeżeli znajomi się odwrócą, a rodzina zamiast wsparcia będzie się tylko litowała i nie podoła tej sytuacji. Człowiek zostaje wtedy sam ze swoją chorobą, frustracjami i wtedy ciężko się wyzbierać. Zamknięcie w szpitalu czy domu powoduje zgorzknienie, a kolejne słabe wyniki badań pogłębiają tylko ten stan.

Wydaje mi się, że osoby chorujące od małego mają lepiej. Zdecydowanie bardziej pozytywnie podchodzą do życia bo nie mają porównania do życia zdrowego człowieka, tylko wyobrażają sobie jakby to było ale takie wyobrażenie aż tak nie dobija. Mądrzy rodzice wychowają takie dziecko w pełnej świadomości swoich ograniczeń ale zapewnią przy tym najbardziej normalne życie jak to tylko możliwe co zdecydowanie przełoży się na zdrowy rozwój społeczny takiej jednostki i nie będzie ona zgorzkniała. Problemy mogą się pojawić gdy choroba będzie się nasilała, cierpienie fizyczne będzie dobijało i pojawi się konieczność hospitalizacji co może doprowadzić człowieka do emocjonalnej ruiny, co będzie ciężko wyprostować.

Inaczej będzie sprawa wyglądała w przypadku cierpienia psychicznego. Nie wiem czy nie gorszego od bólu fizycznego. Ból fizyczny nie przenika nas na wskroś w przeciwieństwie do ran na sercu czy duszy. Negatywne doświadczenia zostawiają w nas skazę, która niestety ale najczęściej jest destrukcyjna. Po latach oczywiście może przynieść pozytywne konsekwencje i przemienić się w jedną z wielu lekcji życia, które wzmocniły i nie zabiły.

Co do szlachetności... Kwestia indywidualna, ale wydaje mi się, że dużo więcej osób dużo szybciej dostrzega inną potrzebującą osobę jeżeli samemu coś przykrego przeżyło. Szybciej wyciągnie pomocną dłoń i to wielopłaszczyznową. Z drugiej strony część cierpiących jest aż tak zepsuta, że posługuje się zasadą "skoro mnie coś boli to i jego/ją może".

Czy przeżywając cierpienie możemy coś zyskać, jakie niesie wady a jakie zalety?
Lekcję pokory, nowe światło na wiele spraw, przemyśleń na temat życia które nas wzbogacą i mogą poprowadzić w dalsze życie jako lepszego człowieka. To może być też sprawdzian dla naszych bliskich "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" więc w przypadku nagłej choroby czy wypadku i następującego po nim bezbrzeżnego bólu z łatwością możemy oddzielić ziarno od plew.
Wadą jest niewątpliwie to, że z radosnych i tryskających energią ludzi możemy spaść na sam dół i nie doświadczyć wielu wspaniałych chwil. Możemy zostać zupełnie sami co nas zniszczy psychicznie i będziemy właściwie wegetować niezdolni do pozytywnych uczuć względem drugiej osoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...