Dzisiaj jest Dzień Otwarty w moim ulubionym Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych (trzymajmy się oficjalnej nazwy). Jak zaczęła się moja przygoda z ZUSem? Bardzo sympatycznie!
W 2008r. już jako pełnoletnia osoba, posiadająca orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności wystawionym w 2005r. pomyślałam, że chyba należy mi się właściwie jakaś renta. Mądre! Poszłam więc złożyć wniosek o przyznanie mi tegoż zasiłku.
Kilka tyg później dostałam informację o Komisji ZUS, na którą mam się stawić z dokumentacją medyczną. Spakowana teczka dokumentów, uśmiech na twarzy i jeszcze wtedy naiwne przekonanie o słuszności mojej tezy. Pani Doktor na komisji w Biłgoraju podczas badania i wywiadu potwierdziła moje przypuszczenia, że osobie po amputacji kończyny renta się należy. Oczywiście! Wypełniła odpowiednie dokumenty, potwierdziła niezdolność do pracy i moja przygoda w pierwszej instancji się zakończyła.
Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałam decyzję odmowną z ZUS. Heloł?! Noga mi nie odrosła, możliwość pracy nie wystąpiła... dziwne, bardzo dziwne. "Możliwość odwołania". No to piszemy odwołanie.
Po kilku tygodniach przyszło zawiadomienie o zwołaniu kolejnej Komisji ZUS, tym razem w Lublinie. Pofatygowałam się już naprawdę poirytowana, ale co tam! Cierpliwość jest cnotą, podobno.
Wchodzę do pokoju gdzie zasiadała Komisja tym razem składająca się z 3 osób. Zacnie! Najpierw krótki wywiad lekarski, później przebadał mnie lekarz, chyba przewodniczący Komisji. Tutaj muszę wtrącić, że to było chyba 20któryś dzień października, a ja 7 listopada byłam na stole operacyjnym. Jak się domyślacie stan mojej nogi był opłakany i nie chcielibyście tego widzieć... Wracam już do przebiegu badania. Lekarz sprawdził opuchliznę na nodze, otarcia na które się skarżyłam i orzekł, że jestem całkowicie zdolna do pracy. Pyskata jestem, to fakt... więc zaczęło się. Pytam lekarza w jakiej pracy mnie widzi, w jaki sposób mam pracować?
"Dwie ręce Pani ma to może Pani ulotki roznosić".
Padłam. Wybitne poczucie humoru Pana Doktora! Popatrzyłam na niego uważnie i pytam kolejny raz "jak mam pracować, rozdawać ulotki skoro ja nie jestem w stanie godziny wystać, a co mówić chodzić w tę i z powrotem po skwerkach, ulicy czy biegać po wszystkich klatkach w bloku?" Wzruszył ramionami. Wnikam dalej przywołując przykład osoby na wózku, która bądź co bądź też ma dwie zdrowe ręce i ulotki jak najbardziej może rozdawać zgodnie z argumentem Pana Doktora. "To jest inna sytuacja!" Oburzył się Pan ZUSman i zakończył posiedzenie Komisji orzekając, iż nie jestem całkowicie niezdolna do pracy. Już nawet nie podnoszę słuszności decyzji, nie znam się na tym, ale no argument o posiadaniu dwóch rąk i rozdawaniu dzięki temu ulotek był tak przykry, tak paskudny, że słów brakuje. Mógł podać za przykład jakąkolwiek inną pracę, ale tym wykazał brak wiedzy i jakiegoś zwyczajnego wyczucia i empatii. A tak, zapomniałam że taki termin jak "empatia" u tych ludzi nie występuje.
Zastanawiałam się nad kolejnym odwołaniem ale przyszła ta operacja, proces powrotu do minimalnej sprawności się wydłużał i szansa przepadła. Na wiele lat zapomniałam o tym, ale powróciło gdy znowu rozpoczęłam postępowanie przedoperacyjne.
Każdy lekarz się dziwi, że renty nie mam. Każda Pani w MOPSie czy PCPRze również. Ja jestem zdziwiona, zdziwieni są rodzice. Szok! Z tego co się orientowałam ludzie po amputacjach renty otrzymują. Gdzieś tam, na zachodzie w pięknej krainie zwanej Polską "A". Więc co do licha?! Ja mam inne problemy? Inne dolegliwości? Jestem bardziej sprawna? Kpina!
Każdy lekarz się dziwi, że renty nie mam. Każda Pani w MOPSie czy PCPRze również. Ja jestem zdziwiona, zdziwieni są rodzice. Szok! Z tego co się orientowałam ludzie po amputacjach renty otrzymują. Gdzieś tam, na zachodzie w pięknej krainie zwanej Polską "A". Więc co do licha?! Ja mam inne problemy? Inne dolegliwości? Jestem bardziej sprawna? Kpina!
Ciśnie się tylko dowcip z serii 'czarny humor polskich urzędników'... a w sumie wkleję Wam, a co!
newsweek.pl |
demotywatory.pl |
Podczas gdy budynki ZUS kolejno w Biłgoraju, Lublinie, Zamościu i Hrubieszowie wyglądają właśnie tak...
Nie poddaje się i składam wniosek kolejny raz. Tylko czy na pewno teraz tak szybko odpuszczę? ;)
PS. Pani w ZUSie dzisiaj była sama zaskoczona taką decyzją sprzed lat. Może jednak jest nadzieja.
PS. Pani w ZUSie dzisiaj była sama zaskoczona taką decyzją sprzed lat. Może jednak jest nadzieja.
Pozdrawiam, Iwciuszka
A moze byla zdziwiona ze Ci noga nie odrosla :O ?
OdpowiedzUsuń